Otworzyłem oczy po krótkiej drzemce

Otworzyłem oczy po krótkiej drzemce

Słoneczna mgiełka opadła do środka, przerzedzona przez długie, palczaste liście. Po drugiej stronie szklanej kopuły spacerują wydłużone, niesłyszalne dla nas sylwetki ludzkie. Trochę jak owady, zatrzymują się na chwilę przy jednej roślinie, po czym przeskakują dalej. Skomplikowany układ botanicznie zielonych molekuł sufitu wyprowadza mój wzrok na halę. Wielkie hasła takie jak Nauki matematyczne, Architektura, Sztuki Piękne, wiszą na białych płachtach niczym na sztandarach. Wzdłuż regałów, w głębi korytarzy i na krętych schodach snują się studenci, maleńcy i żwawi jak mróweczki. Umościli się też w głębi miękkich puf, porozbijani wokół kręgu balustrady jak na obozowisku. W słuchawkach na uszach, zaplątani w kable ładowarek od laptopów i smartfonów, dumnie dzierżą w dłoni książkę. Z prawej strony jakaś para wychodzi sobie naprzeciw z korytarzy między regałami. Ich buty cichutko drapią powierzchnię szarego dywanu. Stary tron rektora czuwa ponad schodami i długimi szufladami z katalogiem kartkowym w dole, spoglądając na czterech wielkich mężów strzegących głównego wejścia.

Mariusz K. Matczak
10.07.2024 r.